po pierwsze, drugie i trzecie - zawsze czekam na nie z utęsknieniem, a kiedy już są to się opycham bez opamiętania by wystarczyło na cały, długi rok...
Oj, my mamy na razie zbyt małe drzewko, by można było najeść się na cały rok, ale mam nadzieję, że kiedyś będzie dużą, potężną czereśnią, jaką pamiętam z dziadkowego sadu - z dzieciństwa - na której nieustannie przesiadywałam i jadałam czereśnie, do bólu brzucha :)
Czeresnie są moja wielką owocową miłoscią :) Jeszcze nigdy nie dostapiłąm zaszczytu jedzenia ich prosto z drzewa, jesli to nastapi to będzie to prawdziwa uczta!
Mniam! Ilekroć przechodzę koło straganiku to aż mi ślinka cieknie, ale za to cena skutecznie odstrasza... Jutro jadę do domu, to może będę miała okazję najeść się czereśni :)
U mnie też dojrzewają - razem z truskawkami, które jakoś czerwienieją jak te na targach się kończą :)
OdpowiedzUsuńUściski ślę Jagódko :))
Moje truskawki niestety padły. Ale za rok zrobię sobie prawdziwą plantację :)
Usuńooo Elvis tez lubi czeresnie :)
OdpowiedzUsuńUwielbia. Podobnie jak wiśnie, maliny i porzeczki...
Usuńwie co dobre :)
Usuńja czekam na wiśnie
OdpowiedzUsuńostatnie zdjęcie przesłodkie:)
Wiśnie - pychotka. Mamy chyba 9 drzewek wiśniowych i całkiem sporo wiśni :)
Usuńbo czereśnie z drzewa - szczególnie tego własnego - smakują najlepiej!
OdpowiedzUsuńI wie to nawet Elvis :)
Usuńach cudne to ostatnie zdjęcie... :)))
OdpowiedzUsuńDziękuję Aniu :)
Usuńpięknie i soczyscie!
OdpowiedzUsuńCo prawda po czereśniach już ani śladu...
UsuńA po drugie? Uwielbiam czereśnie i zawsze mi żal, że tak krótko dają się sobą nacieszyć...
OdpowiedzUsuńA po drugie ... porzeczki :)
Usuńpo pierwsze, drugie i trzecie - zawsze czekam na nie z utęsknieniem, a kiedy już są to się opycham bez opamiętania by wystarczyło na cały, długi rok...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam,
Marta
Oj, my mamy na razie zbyt małe drzewko, by można było najeść się na cały rok, ale mam nadzieję, że kiedyś będzie dużą, potężną czereśnią, jaką pamiętam z dziadkowego sadu - z dzieciństwa - na której nieustannie przesiadywałam i jadałam czereśnie, do bólu brzucha :)
Usuńmmm ja uwielbiam czereśnie ;)
OdpowiedzUsuńJa też :) Szkoda, że tak krótko można się nimi cieszyć...
Usuńostatnie zdjęcie jest przeurocze :)
OdpowiedzUsuńCzereśnie to takie ładne owoce, a ja ich nie znoszę ;)
OdpowiedzUsuńKażdy ma inne smaki - dzięki temu świat piękny - bo różnorodny :)
UsuńTęsknie za takimi widokami. W Anglii nie ma czereśni takich jak w Polsce :(
OdpowiedzUsuńOj, z pewnością byłby to jeden ze smaków, których najbardziej by mi brakowały, gdyby przyszło mi wyemigrować...
UsuńŚwietny blog!:)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie:*
Obserwujemy?;>
Na pewno zajrzę do Ciebie w wolnej chwili :)
UsuńJa uwielbiam właśnie takie prosto z drzewa...samkują jakoś inaczej:D
OdpowiedzUsuńTo prawda. Podobnie jak truskawki prosto z krzaczka :)
UsuńCzeresnie są moja wielką owocową miłoscią :) Jeszcze nigdy nie dostapiłąm zaszczytu jedzenia ich prosto z drzewa, jesli to nastapi to będzie to prawdziwa uczta!
OdpowiedzUsuńMoja też - w dzieciństwie całe dnie spędzałam na czereśni- objadając się do bólu brzucha!
UsuńA gdzie czereśniowe kolczyki ... ? ;))
OdpowiedzUsuńUwielbiam ^^
Były, a jakże! :) Ale sama nie umiem sobie zrobić zdjęcia - choć bez bicia przyznaję, że próbowałam :)
UsuńUwielbiam czereśnie i mój Tufi też je lubił. Jadł je z pestkami. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTak samo jak mój Elvis :)
UsuńAle realistyczne, prawie do zjedzenia przez ekran!
OdpowiedzUsuńSzkoda, że już nie ma po nich śladu :(
UsuńUjęcie psa najlepsze ^^
OdpowiedzUsuńAch czereśnie, uwielbiam, ale na razie jeszcze wszedzie drogie ;(
Ja mam w ogródku :)
UsuńNasz Baks też uwielbia czereśnie prosto z drzewa :D
OdpowiedzUsuńElvis podkrada wszystkie owoce - zwłaszcza te słodkie, ale bywało, że zasmakował też w wiśniach :)
Usuńhahaha, nie wierzę.... ostatnie zdjęcie mnie powaliło :) oczywiście w pozytywny sposób. Świetny psiak!
OdpowiedzUsuńWidzisz, nie dość, że muszę się dzielić ze szpakami - to jeszcze z psem :)
Usuń:) Piesio też lubi czereśnie;)
OdpowiedzUsuńBardzo nawet!
Usuńmniam!
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie na chiwlkę chociaż!
http://lepetitka.blogspot.de/2013/06/pakowanie-i-byskawiczne-trzydniowe-candy.html
Byłam, byłam! :)
UsuńPrzypomniało mi sie jak to na wsi wspinałam się na takie drzewko i jadłam,jadłam i jadłam
OdpowiedzUsuńO tak! Mieliśmy kiedyś w sadzie ogromną czereśnie, była niestety cała spękana i leciała z niej żywica, ale miała przepyszne czereśnie.
Usuńczereśniożerca ;D
OdpowiedzUsuńjeszcze w tym roku nie kosztowałam ;)
Pies podobno wdaje się w pana, a że ja czereśniożerca to i on.
UsuńPiękne zdjęcia, wspomnienia z dzieciństwa, czereśniowe kolczyki i ten słodki smak. Uwielbiam, a najbardziej te prosto z drzewa.
OdpowiedzUsuńProsto z drzewa smakują najbardziej :-)
UsuńNajlepiej smakuja prosto z drzewa....
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
Mniaaam, czereśnie ! U mnie jeszcze dojrzewają dopiero !
OdpowiedzUsuńJa najbardziej lubię te bordowe, ale ta odmiana też jest smaczna ;-)
UsuńNa 100% zgadzam się z Elvisem! Tylko już lata nie te, żeby się wspinać :-)) Uściski.
OdpowiedzUsuńPo co się wspinać, skoro można tylko sięgnąć :)
Usuńja też lubię prosto z drzewa :-) i truskawki prosto z krzaczka :-)
OdpowiedzUsuńNajlepsze!
UsuńObojętnie czy czereśnie czy wiśnie.. podziel się! :*
OdpowiedzUsuńWiśnie dopiero dojrzewają :)
Usuńmój psiak też się częstował, jak chodził po tej ziemi...
OdpowiedzUsuńdobrego lata, Jagódko ;)
Dziękuję! Oby nie zabrakło owoców - tych prosto z drzewa!
UsuńPrzepiękne ujęcia, u mnie kobiałka z czereśniami stoi w kuchni gotowa do obróbki:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam,
U mnie już niestety po czereśniach!
UsuńMi owoce najbardziej smakują prosto z drzewa lub krzaka. Przyniesione do domu i umyte smakują inaczej :-) piesio wie co dobre :-)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia :-)
Z drzewa smakują najlepiej :-)
OdpowiedzUsuńProsto z drzewa są najlepsze, nie psikane, słodkie.
OdpowiedzUsuńteż dziś lecę na czereśnie :)
OdpowiedzUsuńMniam! Ilekroć przechodzę koło straganiku to aż mi ślinka cieknie, ale za to cena skutecznie odstrasza... Jutro jadę do domu, to może będę miała okazję najeść się czereśni :)
OdpowiedzUsuńMniam, mniam, nie mam co prawda czereśni w ogródku, ale już się nimi zajadałam :) A czego tam szuka Elvis, owocowych smakołyków? ;)
OdpowiedzUsuńmniam ...
OdpowiedzUsuńŁakomy kąsek na soczystych zdjęciach:) Tyle lata!!!
OdpowiedzUsuńlepiej być nie może :) uwielbiam czereśnie, a Twoje zdjęcia to już w ogóle pełna inspiracja :)
OdpowiedzUsuńJa też należę do tych co najbardziej lubią prosto z drzewa :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że u mnie nie ma szans na takie prosto z drzewa. U mojej baci była czereśnia w ogrodzie, ależ to był raj dla dzieciarni. :)
OdpowiedzUsuńSzczęściara, że masz prosto z drzewa - najlepsze!
OdpowiedzUsuńmniam...choc ja najbardziej lubie te ogromne I bordowe:)
OdpowiedzUsuńAleż Ci zazdroszczę tego sadu i tych czereśni słońcem skąpanych... Cudowne zdjęcia:) Buziaki wielkie:***
OdpowiedzUsuńJejku, jak przyjemnie popatrzeć na takie zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńU nas na działce w tym roku po raz pierwszy owocuje czereśnia, szkoda tylko że córka nie lubi owoców.
OdpowiedzUsuńMniam, mniam... i ślinka kap, kap :)
OdpowiedzUsuńMoja seterka wyjadała jagody z krzaczków :-)
OdpowiedzUsuńUwielbiam oglądać Twoje zdjęcia!
Pozdrawiam serdecznie!