19 lut 2012

ZALEGŁY DZIEŃ KOTA

Dziś będzie o kocie. Tym konkretnie.

fot. Iza i Tomek


Nie. Nie mam kota.

Ale opowiem Wam pewną historię.
Prawie dwa lata wstecz, w pewien gorący, lipcowy, czwartkowy wieczór nie mogłam zasnąć. 
Skutecznie uniemożliwiał mi to mój wyjący do księżyca pies. Jak wiecie, albo i nie, husky nie potrafią szczekać. Skowyt, skamlanie, wycie, ujadanie (i wszelkie inne próby zastąpienia szczekania) w wykonaniu mojego Elvisa bywają doprawdy denerwujące. 
Zwłaszcza, gdy wtóruje mu mój drugi psiak. Podobno matka była chihuahuą. Podobno. 
I zwłaszcza, gdy rano muszę wstać do pracy...
***
Chcąc nie chcąc musiałam wstać, ubrać się i wyjść na dwór.
A tam... na środku ulicy stoi i kwili małe kocie niemowlę. Musiałabym być bez serca, żeby je tam wówczas zostawić.
W łapkach powbijane kolce - prawdopodobnie mały został wyrzucony do lasu. Koci katar w dość zaawansowanym stadium - jedno oczko zainfekowane, nochal zakatarzony i jeden "apsik" za drugim.

To był niestety koci obraz nędzy i rozpaczy. 


Piątek. Rano szybka sesja foto. W pracy drukowanie ogłoszeń, apele do znajomych i znajomych znajomych, nowe wątki na portalach o kociej adopcji...
"Ma spore szanse - rudzielce są rozchwytywane"- napisał ktoś na jakimś forum.
Tymczasem odbieram telefon z domu, że pies od rana wariuje i wyje pod balkonem.

Coraz bardziej zaczęłam się martwić, co zrobię z tym maluchem jeśli nikogo dla niego nie znajdę...

***
Po pracy migiem do Pani weterynarz. 
Zdiagnozowany koci katar, świerzb w uszach. Na oko kocię ma 5-6 tygodni.
Maluch zostaje odpchlony, kolce z łapek powyjmowane, świerzb z uszu usunięty ( nie skłamię jeśli napiszę, że Pani Vet zużyła chyba 30 pałeczek kosmetycznych). Kociątko dostaje zastrzyk na koci katar, a ja receptę na krople do oczu dla niego. 
Zostawiam też jedno ogłoszenie u Pani weterynarz. A nuż się uda...
Maluch wymęczony wizytą zasypia. Zastanawiam się kto mógł wyrzucić takiego kociaka. A może po prostu uciekł.... 

***

Sprawdzając godzinę na telefonie widzę nieodebrane połączenie. Akurat szukam pracy w Krakowie, więc pełna nadziei oddzwaniam. Nawet do głowy mi nie przychodzi, że może chodzić o Malucha! 
A jednak! 
Z każdą minutą tej rozmowy uśmiecham się w duchu do siebie. Udało się!
Nie. Nie ma przypadków. Przypadki nie mogą istnieć. Po mojego Malucha przyjadą ludzie, aż ze stolicy. To bagatela 350 km. Akurat co roku odwiedzają moje miasto w lipcu, z powodu zjazdu militarnego. Więc przy okazji mogą zabrać kociaka. Mają już jedną kotkę - znajdę, bez łapki i szukają dla niej towarzystwa. Mogą być po Małego jutro. 
Nie potrafię się z nim pożegnać i noc z piątku na sobotę śpi ze mną w łóżku. Do pudełka po butach pakuję mu saszetki z jedzeniem na drogę, numer do Pani weterynarz, lekarstwa i motek czerwonej włóczki, którą bawił się tak, że potrafił doprowadzić mnie do łez ze śmiechu. 
W sobotnie deszczowe popołudnie też doprowadził, gdy nowi właściciele Kociaka odjeżdżali spod mojego domu, a ja stałam i ryczałam jak dziecko. 

Do dziś regularnie dostaję od Izy i Tomka najnowsze zdjęcia Mentosa - bo takie dostał imię.
W lipcu Mentos będzie miał 2 lata. 
Myślę sobie, że mój Kociak dostał prawdziwy prezent od losu! 

A z okazji niedawnego Dnia Kota - niech Ci się zawsze śni Mój Kochany Maluchu - rzeka pełna mleka. Aż po samo dno!





41 komentarzy:

  1. J. cudny kociak! Ja dobrze, że się nim zajęłaś. Łza zakręciła mi się w oku.Szczerze mówiąc nie wiem skąd wzięłaś tyle siły aby go nie zatrzymać.Mentos to szczęściarz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie siła. To przymus. Mając takiego, a nie innego psa - nie mogłabym go zatrzymać :(

      Usuń
  2. najpierw się poryczałam. tak z samego rana na dobry start. (:
    a potem przypomniała mi się książka, którą czytałam już jakiś czas temu - "Odyseja kota imieniem Homer". polecam! (:

    miłego dnia!

    OdpowiedzUsuń
  3. FANFARY!!! z samego rana ogłaszam Cię kocim, godnym (po)chwały, wybawcą! ja i mój kot jesteśmy z Ciebie dumni :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przesłodki ;)
    Doskonale znam ten problem z pożegnaniem, kiedyś przekazywaliśmy małego szczeniaczka, którego nikt nie chciał, aż się w końcu znaleźli chętni, ale był taki słodki, że prawie go nie oddałam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Poproszę o takie historie wieczorem ;) Właśnie siedzę w pracy i ukradkiem wycieram oczy, a mój tusz chyba nie spisuje się najlepiej ;) Mały wielki szczęściarz z Mentosa!

    OdpowiedzUsuń
  6. miałam wielką nadzieję,że ta, na prawdę niesamowita historia zakończy się optymistycznie i nie pomyliłam się;)
    słodki szczęściarz;)

    OdpowiedzUsuń
  7. piękne jest to zdjęcie numer 1 (inna sprawa, że zestaw fotografujących kogoś mi przypomina ;)). serducho masz wielkie i fajnie, że Ci za nie odpłacają, wysyłając kocie fotografie. dzieki temu wiesz, że Mentos trafił w dobre ręce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świat jest pozornie mały - więc kto wie :-)

      Usuń
  8. Świetna ta historia;) Ostatnio miałam podobną z psem, tzn. spotkałam go na swojej drodze, ale był taki wystraszony, że uciekł;(
    Miłego dnia!

    OdpowiedzUsuń
  9. Śliczny mały rudzielec. Dobrze, że spotkał Cię na swej drodze. Piękna, kocia historia.

    OdpowiedzUsuń
  10. Najważniejsze, że znalazł kochający i oddany dom :-))

    OdpowiedzUsuń
  11. :D mial szcesie! pierwsze zdjecie jest MEGA COOL!

    OdpowiedzUsuń
  12. Wzruszyłam się. Dobrze, że są tacy ludzie jak Ty i jak właściciele Mentosa.
    Kociak cudny :).

    OdpowiedzUsuń
  13. mial szczescie,ze trafil na takiego Aniola jak TY!

    OdpowiedzUsuń
  14. Piękna historia:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Śliczny kociak. Uwielbiam koty. Jak byłam młodsza, to zawsze w domu mielismy pełno kociaków, bo ja i moja siostra wiecznie znosilyśmy do domu wyrzucane zwierzaki. Zdarzało się nawet, że do domu przyprowadzałyśmy wyrzucane psy. Mieszkam w okolicy lasów, także ludzie bez serca często wyrzucali zwierzaki, a my nie mogłysmy patrzeć na ich zły los. Zazwyczaj też zwierzaki były oddawane w dobre ręce, a czasami zostawały z nami :) Teraz, od kilku lat jest z nami znajda wyrzucona w zimie pod bramę naszego biura- suczka (kundelek). Jest najukochańszym psem na świecie. Zozpuszczona jak dziadowski bicz ;) Ja i moja siostra jesteśmy wychowane w wielkiej miłości do zwierząt :)
    Cieszę się, że Mentos dwa lata temu właśnie ciebie spotkał na swojej drodze :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Wspaniała historia, większość ludzi zapewne nie pomogła by temu biednemu kociakowi, dlatego aż mi się ciepło na sercu zrobiło (szczególnie, że jestem wielką fanką kotów!) :)

    OdpowiedzUsuń
  17. masz rację, to nie był przypadek, to przeznaczenie :)

    OdpowiedzUsuń
  18. oo prosze :) taka historia warta uwagi. Osobiście nie lubię kotów, wolę psy .. mimo to, nigdy nie zrobiłabym krzywdy żadnego kotowi ;) i ekstra jest to pierwsze zdjęcie. Pozdrawiam. www.monika-paula.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  19. Piękna historia, oby takich zakończeń było jak najwięcej! Osobiście uwielbiam koty. I mam takiego jednego kociego pana, który możne nie miał takiej historii jak Mentos, ale tez jest znajdą :)

    OdpowiedzUsuń
  20. piekne kocisko, super,ze trafil na Ciebie!
    my czesto znajdywalismy jakies zwierzaki, leczylismy i potem szly dalej w swiat.

    OdpowiedzUsuń
  21. piekny kociaczek..... masz dobre serducho! :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Cudowny kociak! Pierwsze zdjęcie jest rozczulające! Moja kota to tez znalezisko :) Przedstawiam Gruszkę http://shokalife.blogspot.com/2012/02/kota.html
    I oby Mentosowi wiosło się jak najlepiej! :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Piękna histroia :)
    A pierwsze zdjęcie mnie urzekło! :) PRZESŁODKIE! :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Jak to dobrze, że trafił na Ciebie - to nie przypadek. Śliczniuchny
    Robisz piękne zdjęcia

    OdpowiedzUsuń
  25. sheandhim+the cat - nie znam, ale dopiszę do książek "do przeczytania" :)

    zielona natka - pozdrów kota i podrap ode mnie za uchem :)

    Kasia - ja się bardzo szybko przywiązuję, ale nie było REALNYCH szans na zatrzymanie go. Niestety.

    Ewa - następna opowieść dopiero za rok. Mam jeszcze kilka uratowanych kocich istnień na koncie.

    Monisia - cieszę się bardzo, że mam okazję śledzenia jego dalszych - kocich losów w Stolicy :)

    Anna - a ten Maluch łasił się od samego początku. Myślę sobie, że musiał być u ludzi - bo gdyby był "dzikim" kotem nie podszedł by do mnie, nie umiał korzystać z kuwety itp.

    majaizgraja - nie myślałam, że z takiego małego paskudka wyrośnie taki piękny kociak :P

    Dag - bardzo się cieszę, że trafił na tak fantastycznych ludzi! :) Chwała im za to!

    Magdalena Nowak - w turkusie mu do twarzy :)

    alucha - :-)

    ѕcнσкσℓαdє - nie chcę myśleć bo by się stało, gdyby jednak został na tej ulicy...

    jagodaj - pozdrawiam również! :)

    Koliberek - u mnie w domu również, od zawsze były zwierzęta. Dom bez zwierząt jest taki pusty...

    Gosia Myślicka - bo przypadki nie istnieją :)

    Monika. - ja też jestem typową psiarą, ale ... no właśnie. Nie mogłabym go tam zostawić na pastwę losu.

    Eithne - mam wrażenie, że takie zwierzaki są ogromnie wdzięczne.

    Μαγδαλενα - ale ciężko się rozstać, jeśli się już pokocha takiego zwierzaka :)

    Tina, Olliveta - :)

    ShoKa - pięknota!

    Aneta - mnie też! Jest uroczy! :)

    julia - śliczny, śliczny :-)

    Meis Ideis - dziękuję - miło mi to słyszeć :)

    OdpowiedzUsuń
  26. uściskałabym Cię Jagodo za ten wspaniały gest..., to dzięki Tobie ten maluch żyje i jest szczęśliwy :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Piękna historia i cudowny gest. Jestes wspaniala osoba, ktorej zalezy. Dizekuje, ze sie tym z nami podzielilas.

    OdpowiedzUsuń
  28. Jaka wzruszająca historia! Aż się popłakałam. To wspaniale, że go uratowałaś i ta historia ma happy end. Oby na świecie było jak najwięcej takich ludzi, jak Ty!
    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  29. wzruszająca historia dająca wiele nadziei dla takich zwierzątek. cudny gest z Twojej strony i ze strony tych Państwa:) a kotek prześliczny.

    OdpowiedzUsuń
  30. Piekna ta historia a pierwsze zdjecie kotka po prostu cudne ...! M

    OdpowiedzUsuń
  31. Wzruszająca historia bardzo !! Ja jak słyszę coś smutnego na temat własnie kotów czy psów to strasznie to przezywam to jest takie niesprawiedliwe ! :((

    OdpowiedzUsuń
  32. Piękna historia! Czytałam ją z zapartym tchem.
    Widać kicio szczęśliwy,zdrowiutki...
    Miłego wieczoru dobry Człowieku :))

    OdpowiedzUsuń
  33. Jagodo, Jagódko... przyszłam do Ciebie, a tutaj historia z kotem! :) Wzruszająca i podnosząca na duchu.
    Mentos jest uroczy i jeszcze z rudym!
    Wygląda na to, że rozgoszczę się tutaj na dobre - robisz piękne, ciepłe, nastrojowe zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
  34. ej, hasiorka masz!..a moja Saba The Husky była cały czas z kotkiem :)..kicia w ręczniku powalająca :D

    OdpowiedzUsuń
  35. sophie - jest szczęśliwy. Jestem tego pewna. Wystarczy spojrzeć na zdjęcie pierwsze :)

    Marta @ śniadania - dziękuję :-)

    Manitou - też się cieszę, że skończyło się happy endem!

    scraperka - jest słodki, wiem, wiem.

    Mamsan - też go lubię bardzo! :)

    Misiaa18188 - niestety, ludzie bywają okrutni.

    Espresso - tak, chore oczko udało się uratować - co wcale nie jest takie oczywiste przy kocim katarze, bo to paskudztwo atakuje oczy i wiele kociąt po prostu je traci :(

    rudomi - cieszy mnie to. Nawet nie wiesz jak bardzo :) Ja za to uwielbiam Twoje rudzielce.

    Grey Wolf - wiem, wiem, że haszczaka można nauczyć do kota, ale chyba proces ten musi przebiegać od szczenięcia. Mój Elvis niestety nie dorastał z kotem, więc zupełnie ich nie toleruje.

    OdpowiedzUsuń
  36. łezka zakręciłam mi się w oku jak to czytałam ;( dobrze, że kotek znalazł dom :) jest taaaaaki piękny!!!!

    OdpowiedzUsuń
  37. Ciesze sie, ze ta historia tak pieknie sie konczy!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję :-)