30 kwi 2015

O BIEGANIU SŁÓW KILKA


Oj intensywnie ostatnio i to bardzo! ;) 
Ale do rzeczy. Ostatnio tyle się dzieje! Przede wszystkim odkryłam nową pasję jaką jest bieganie. I kompletnie przepadłam!  Zakochałam się po uszy w bieganiu, choć nadal nie wierzę, że to piszę!? W LO nienawidziłam biegać i zawsze było to moją zmorą. Kilka lat temu w wakacje postanowiłam spróbować biegania, zaczęłam biegać z moim bratem, ale po kilku razach, gdy próbując dotrzymać mu kroku złapałam zadyszkę, kolkę i omal nie wyplułam płuc – uznałam, że jednak nie jest to sport dla mnie. Kompletnie zraziłam się do biegania. Kolejną próbę podjęłam całkiem niedawno.  Zaczęłyśmy z koleżanką biegać i tym razem okazał się to strzał w dziesiątkę. Tak po prostu! Bez planów treningowych. Kluczem okazało się chyba nasze własne tempo, odpowiednia intensywność i częstotliwość treningów oraz nasza motywacja. 

Nie uważam się za żadnego eksperta w bieganiu, nie podpowiem Wam jak wybrać najlepsze buty oraz  jak ułożyć idealny plan treningowy. Mam jednak garść rad totalnego amatora i początkującej biegaczki, które w moim przypadku sprawiły, że tym razem bieganie zawładnęło moim sercem i stało się częścią mojego życia.


Dobre buty to podstawa. To była pierwsza rzecz jaką kupiłam, po kilku treningach w zwykłych adidasach. Moje stawy były mi baaaardzo wdzięczne :-)

Mi osobiście lepiej biega się z kimś. Druga osoba motywuje. Wiem, że gdyby nie Ania - pewnie nie raz i nie dwa, znalazłabym wymówkę - wolałabym popracować, skończyć obróbkę zdjęć lub ogarnąć cztery kąty. Tak samo podczas biegu. Wiem, że biegnąc sama – odpuściłabym pewne elementy trasy, bo wydaje mi się czasem, że już nie dam rady, że tego podbiegu nie pokonam, tymczasem okazuje się, że to "nie da się" - przy drugiej osobie znika zupełnie. Kiedy moja przyjaciółka akurat nie może - towarzyszy mi mój psiak - idealny kompan do biegania. Wtedy zakłam słuchawki na uszy, włączam ukochaną muzykę i kilometry mi nie straszne 

Podobno lepiej dla naszych stawów jest biegać po miękkim podłożu niż po asfalcie. Idąc za tą radą wybrałyśmy się tydzień przed świętami na codzienne bieganie - tym razem polną drogą. I wszystko pięknie - poza tym, że było już ciemno. Nie wiem kiedy krzywo stanęłam, wpadłam nogą do dziury w polnej drodze i nawet moje super-hiper buty do biegania nie pomogły. Przez kolejne 3 (!!!) tygodnie nie byłam w stanie normalnie chodzić - nie mówiąc już o bieganiu. Święta przetrwałam tylko dzięki tabletkom przeciwbólowym, poważnie rozważałam też zastosowanie specjalnych plastrów stosowanych często u sportowców przy naderwaniu lub nadwyrężeniu więzadeł, ścięgien czy mięśni- kinesiotapingu - wiele pozytywnych artykułów znalazłam na ten temat w sieci. Znajoma fizjoterapeutka zachęciła mnie do zapoznania się z tematem, bo podejrzewała, że właśnie to mi się przytrafiło. Uwierzcie, ból był taki, że każdy krok  i poruszenie kolanem to był koszmar.  Na szczęście lekarz wykluczył jakiś poważny, mechaniczny uraz i wszystko poza trzy tygodniową przerwą w bieganiu - dobrze się skończyło, ale rada na przyszłość - nie biegajcie po ciemku - przynajmniej nie po polnej, nieoświetlonej drodze :-)

Mierz siły na zamiary. Nie porywaj się z motyką na słońce. Ja popełniłam ten błąd - mój pierwszy bieg- bez żadnego przygotowania i treningów to było ponad 8 km. Oczywiście przeplatane z marszem, ale biegło się tak przyjemnie, że wcale nie odczułam tego dystansu. Do czasu. Kolejnego dnia rano chodzenie po schodach było naprawdę dużym wyzwaniem.  Teraz dostosowuję dystans do swoich możliwości, sił danego dnia, by uniknąć kontuzji. 

Pozwól sobie na odpoczynek. Najważniejsze to się nie przeforsować. Trzeba dać  czas mięśniom na regenerację. Biegam najczęściej 3-4 razy w tygodniu. Staram się nie robić  przerw dłuższych niż 2 dni.

Ważne by znaleźć w bieganiu przyjemność. Biegać nie dlatego, że jest to modne, że koleżanka biega - ale odczuwać realna satysfakcję z pokonywanych kilometrów. Przecież najważniejsze to do niczego się nie zmuszać, tylko czerpać z tego radość.  A Wy? 

Biegacie? Może macie jeszcze coś do dodania? Podzielcie się swoimi spostrzeżeniami, bo ja jestem  wciąż dopiero na początku mojej biegowej drogi i wszystkie rady przyjmę z pokorą. 

Powodzenia!

11 komentarzy:

  1. Dobra jesteś! 8 km za pierwszym razem. Za pierwszym razem byłam w stanie biec 10 minut tylko.
    Ja z kolei wolę biegać sama. Obecność drugiej osoby jakoś mnie rozprasza. Tracę wtedy siły na rozmowę zamiast skupić się na oddechu. No i boję się, że nie dotrzymam tempa tej osobie.
    No, ale co by tu nie mówić, też polubiłam bieganie, a kiedyś go nienawidziłam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ale jak pisałam 8 km było przeplatane z marszem i zajęło mi dokładnie trochę ponad godzinę. Tylko, dziś wiem, że to był duży błąd - nie chodzi o to by zrobić super dystans za pierwszym razem, a potem umierać 3 dni z zakwasów i bólu stawów, czy też nabawić się kontuzji. Najlepiej zacząć od małych dystansów i stopniowo je zwiększać :)

      Usuń
  2. Wiesz, wpis w samo sedno. Z tym bieganiem u mnie było podobnie jak u Ciebie i to nie tylko w liceum. Wpakowałam bieganie w kategorię "sport dla wariatów", ale... no właśnie myśl kiełkuje i jeszcze jest w fazie idei, ale coś mnie tam ciągnie.
    Nie wiem czy widziałaś film z A. Chyrą "W imię..." tam główny bohater biega i w pewnym momencie mówi, że dla niego bieganie to modlitwa. To moja parafraza słów, ale chyba ta jednostajność, wyciszenie i zmęczenie coraz bardziej mnie pociągają :)

    Uff ale się rozpisałam :) Trzymam kciuki za bezkontuzyjne podbijanie kolejnych szlaków!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten cytat - w sedno! Coś w tym jest. Bieganie daje poczucie spełnienia, endorfinki się uwalniają i cały czas mam powera i dobry nastrój :)

      Usuń
  3. Ja nigdyy nie lubiałam biegania, w podstawowce zlamalam noge i mialam z glowy lekcje wf'u :-) .. Do teraz nie biegam,bo mnie noga raz,dwa zaczyna bolec,ale za to zaczelam cwiczyc Chodakowska i mam zamiar wyciagnac rower ;-) .. Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Ewką też ćwiczyłam, ale na dłuższą metę działa mi na nerwy jej monotonny, bez wyrazu i energii głos :) Wolę wycisk z Mel B.

      Usuń
  4. Ja swoją przygodę z bieganiem rozpoczęłam w październiku. Kiedyś lubiłam tylko krótkie, szybkie dystanse: przełaje męczyły mnie chyba głównie psychicznie. Biegam z psem i lubię właśnie takie samotne wybiegania z muzyka w tle. Własne tempo, rytm i myśli. Staram się by choć trzy treningi były w tygodniu i słucham ciała jak to wszystko odbiera. Myślę, że wpadłam po uszy w to bieganie teraz mam ok 600km przebiegniętych. Przetrwałam jesień i zimę więc teraz już tylko wiosna a z nią słońce. Trzymam kciuki za każdy kilometr:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super! Ja jestem świeżakiem, więc wszystko przede mną! Każdy kolejny km cieszy jeszcze bardziej!

      Usuń
  5. Biegamy! :) Ja również wolę z drugą osobą. Szczególnie, gdy na zewnątrz zimno- druga osoba motywuje do wyjścia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! Samej pewnie by mi się nie chciało, lub znalazłabym sobie wymówkę. Druga osoba mnie motywuje, choc wiem, że wiele osób woli biegać w samotności. U mnie dochodzi jeszcze to, że często biegam drogą w lesie i zwyczajnie sama się boję - z koleżanką zawsze raźniej.

      Usuń
  6. A ja uwielbiam biegać sama i to koniecznie o świcie. Najbardziej lubię niedzielne wybiegania - całe miasto śpi, a dla mnie istnieje tylko mój oddech, moje bicie serca i uderzanie stóp o podłoże :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję :-)